– Frans Timmermans nie rozumie Europy Centralnej, która wydobywa się z postkomunistycznej zapaści – tak polski sprzeciw wobec kandydata na stanowisko szefa Komisji Europejskiej formułował premier Mateusz Morawiecki. Nie była to fraza, za pomocą której można by walczyć na unijnym szczycie i budować koalicję. Hasło „Polski w ruinie” rozumie tylko elektorat Prawa i Sprawiedliwości.
Belgium Europe Top Jobs Fot. Olivier Matthys / AP Photo
Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron przyjechali do Brukseli bronić ustalonego w kuluarach rozdziału unijnych stanowisk. Szefem Komisji miał zostać holenderski socjaldemokrata Timmermans, Niemcowi Manfredowi Weberowi, choć chadecja wygrała wybory europejskie, miała przypaść funkcja szefa Parlamentu Europejskiego. Premier Danii Mette Frederiksen przyjechała walczyć, by na czele KE stanęła jej rodaczka, dotychczasowa komisarz Margrethe Vestager. Premier Bułgarii Boiko Borisow walczył o funkcję dla Bułgarki – w rozważanych na szczycie układankach pojawiło się nazwisko Kristaliny Georgiewy, wiceprezes Banku Światowego.
O kogo walczył premier Morawiecki? Jedyną polską propozycją był pomysł utajnienia głosowania nad kandydaturą Timmermansa, by kraje, które są mu przeciwne, nie musiały obawiać się odwetu Francji i Niemiec. W czwartym roku rządów PiS Polska, szósty co do wielkości kraj UE, nie jest w stanie włączyć się do dyskusji o przyszłości wspólnoty inaczej, niż wkładając kij w szprychy. Najwyraźniej Warszawa niczego się nie nauczyła po kompromitacji z marca 2017 r., gdy do ostatniej chwili próbowała nie dopuścić do przedłużenia kadencji Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej. Skończyło się na porażce 27:1. Od tego czasu polska polityka europejska stała się jeszcze bardziej jałowa, całkowicie podporządkowana polityce wewnętrznej.
Jeśli Timmermans odpadnie, to nie dzięki Polsce
W sprawie obsady najważniejszych stanowisk w Unii Europejskiej nic nie jest pewne. Kandydatura Timmermansa przetrwała kilkanaście godzin, ale może we wtorek zatonąć w ciągu kilku minut. Jeśli tak się stanie, zadecyduje o tym przede wszystkim opór przywódców Europejskiej Partii Ludowej, a nie Polski i innych krajów Grupy Wyszehradzkiej. Mimo to w takim scenariuszu propaganda PiS będzie fetować Morawieckiego jako herosa, który własnoręcznie urwał łeb lewackiej hydrze.
A gdy Timmermans wygra? Będzie krzyk, że nowy przewodniczący Komisji dzieli Europę i doprowadzi do jej rozpadu. A PiS będzie miał pretekst, by wrócić do schowanych na czas kampanii przed eurowyborami antyeuropejskich haseł.
https://news.google.com/__i/rss/rd/articles/CBMiZmh0dHA6Ly93eWJvcmN6YS5wbC83LDc1Mzk5LDI0OTUyNjA2LG5pZS1iby1uaWUtY3p5bGktc3prb2xhLWR5cGxvbWFjamktcGlzLW5hLXN6Y3p5Y2llLXctYnJ1a3NlbGkuaHRtbNIBAA?oc=5
2019-07-01 13:20:13Z
52781724655107
Bagikan Berita Ini
0 Response to "Nie bo nie, czyli szkoła dyplomacji PiS. Na szczycie w Brukseli premier Morawiecki nie ma żadnej konstruktywnej propozycji - Gazeta Wyborcza"
Post a Comment