Nagranie ma nieco ponad półtorej minuty. Choć obraz jest zamazany, wyraźnie widać, jak ktoś majstruje przy burcie "Kokuka Courageous", jednego z dwóch tankowców zaatakowanych w czwartek w Zatoce Omańskiej. Najpierw do japońskiej jednostki podpływa niewielka biała motorówka, na pokładzie tłoczy się kilku ubranych na ciemno mężczyzn; jeden z nich przez chwilę robi coś przy burcie, po czym łódka sprawnie odbija i odpływa.
Pomoc udzielana załodze Kokuka Courageous po ataku na tankowiec, 13 czerwca 2019 r. Mass Communication Specialist 3rd Class Jason Waite / AP / AP
Waszyngton: Bezczelna napaść na wolność żeglugi
Według Amerykanów mężczyźni w motorówce to funkcjonariusze irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, którzy osiem godzin po ataku przypłynęli usunąć z burty uszkodzonego tankowca niewybuch. Pentagon twierdzi, że to mina dywersyjna, którą przyczepia się do podwodnej części kadłuba statku.
Amerykanie poza nagraniem pokazali też zdjęcie, na którym widać pocisk jeszcze przed usunięciem. Strzałkami zaznaczono na nim zniszczoną część kadłuba i wyjęty później niewybuch.
Amerykanie nie mają wątpliwości: to Irańczycy, którzy przypłynęli zacierać ślady czwartkowego ataku na dwa tankowce w Zatoce Omańskiej – "Kokuka Courageous" i norweski "Front Altair".
– O 16.10 czasu lokalnego łódź patrolowa irańskiej Gwardii Rewolucyjnej podpłynęła do tankowca. Udało się zarejestrować moment usuwania miny dywersyjnej – skomentował rzecznik dowództwa US Army kapitan Bill Urban.
Winnych bez wahania wskazał też sekretarz stanu USA Mike Pompeo. – Stany Zjednoczone są przekonane, że za ataki odpowiada Islamska Republika Iranu – obwieścił na konferencji prasowej w Waszyngtonie. – Rozpoznaliśmy Irańczyków po broni, której użyli, umiejętnościach potrzebnych w tak potężnej operacji i podobieństwie do ich ostatnich ataków na jednostki w regionie
– To ostatni z serii ataków, za którymi stoi Iran i jego poplecznicy, wymierzonych w interesy Ameryki i jej sojuszników – mówił Pompeo. – To wielkie zagrożenie dla międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, bezczelna napaść na wolność żeglugi i kolejna część irańskiej kampanii eskalowania napięć.
Sekretarz stanu Mike Pompeo obwieścił na konferencji prasowej, że to Irańczycy stoją za atakiem na tankowce. Waszyngton, 13 czerwca 2019 r. Fot. Alex Brandon / AP Photo
Pompeo nie bez powodu napomknął o poprzednich atakach. Miesiąc temu ktoś uszkodził cztery inne tankowce niedaleko wybrzeży Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wtedy Amerykanie też oskarżyli Teheran, a ajatollahowie żarliwie zaprzeczyli.
Także tym razem Iran zarzeka się, że nie ma z atakiem nic wspólnego.
– Kategorycznie zaprzeczamy tym oskarżeniom i potępiamy je w najmocniejszych słowach – oburzał się przedstawiciel Iranu przy ONZ, kiedy jego amerykański kolega powiedział Radzie Bezpieczeństwa, że tankowce zaminowali Irańczycy. – Amerykanie powinni raz na zawsze skończyć z podżeganiem do wojny i złośliwymi spiskami – stwierdził, sugerując, że Teheran jest wrabiany w atak, za którym faktycznie stoją regionalni sojusznicy Ameryki.
Płonący tankowiec na wodach Zatoki Omańskiej Fot. AP
Wojna wisi w powietrzu
Czwartkowy atak mocno zaniepokoił światowe rynki – ceny ropy podskoczyły o ponad 3 proc., bo tankowce oberwały na trasie, którą wędruje jedna trzecia jej światowych zasobów. Choć całkowita blokada Zatoki jest mało prawdopodobna, bo groziłaby paraliżem gospodarczym na skalę światową, dwa duże ataki w ciągu miesiąca wskazują, że ajatollahowie przestają się patyczkować.
Do muru przyparł ich Donald Trump, rozmontowując deal sprzed trzech lat, w którym Iran – w zamian za zniesienie sankcji – porządnie ograniczył swój program nuklearny. Prezydent nie tylko wycofał USA z porozumienia, obracając je w gruzy, ale też błyskawicznie przywrócił dotkliwe sankcje nałożone na Irańczyków, a Gwardię Rewolucyjną, która jest częścią irańskiej armii, uznał za bandę terrorystów.
Na reakcję nie musiał długo czekać – Irańczycy od tygodni wygrażają, że wrócą do majstrowania przy bombie, a atakami w Zatoce pokazują, że jeśli chcą, potrafią zdrowo namieszać na światowych rynkach. Na razie najwyraźniej próbują jednak być dyskretni, żeby nie sprowokować Amerykanów do zbrojnej odpowiedzi.
Jednak wojna i tak wisi w powietrzu. Sekretarz generalny António Guterres po ostatnich atakach wyraził „głębokie zaniepokojenie” eskalacją, a sami Amerykanie coraz bardziej liczą się z konfliktem. W ostatnich miesiącach posłali w region lotniskowiec i grupę bombowców, a Trump złowieszczo ostrzegł Irańczyków, by „nie grozili Ameryce, bo ściągną na Iran gwałtowny koniec”.
Misja Japończyka
Tankowce zostały zaatakowane w momencie, kiedy Iran odwiedza japoński premier Shinzo Abe. Poleciał do Teheranu namawiać ajatollahów, żeby przestali prowokować Amerykanów i unikali „przypadkowych starć”. Choć zawiózł im ponoć wiadomość od amerykańskiego prezydenta, najwyraźniej nic nie wskórał.
– Nie uważam, żeby warto było wymieniać się wiadomościami z Trumpem – skwitował po spotkaniu z Japończykiem najwyższy przywódca Iranu Ali Chamenei. – Nie mam dla niego żadnej odpowiedzi – ani dziś, ani kiedykolwiek.
Irańska łódź gasi pożar na tankowcu w Zatoce Omańskiej, 13 czerwca 2019 r. Fot. AP
https://news.google.com/__i/rss/rd/articles/CBMiaWh0dHA6Ly93eWJvcmN6YS5wbC83LDc1Mzk5LDI0ODk5NTg0LGFtZXJ5a2FuaWUtZG93b2R6YS16ZS10by1pcmFuY3p5Y3ktemFhdGFrb3dhbGktdGFua293Y2Utdy16YXRvY2UuaHRtbNIBAA?oc=5
2019-06-14 11:27:56Z
52781699018792
Bagikan Berita Ini
0 Response to "Amerykanie dowodzą, że to Irańczycy zaatakowali tankowce w Zatoce Omańskiej - Gazeta Wyborcza"
Post a Comment